Miłosz Miedziaszczyk: magister farmacji, student medycyny i naukowiec, który odbył staż w Cardiovascular and Metabolic Disease Centre w Inje University, w Busan w Korei Południowej, pod opieką prof. Jin Hana (h-index: 46).
Dzisiejszy artykuł kończy naszą wakacyjną serię o możliwościach rozwoju na studiach medycznych. Po praktykach zagranicznych przyszedł czas na staże naukowe. I po raz kolejny postanowiłam oddać głos komuś w tej dziedzinie doświadczonemu. Tym razem jest to świetny naukowiec i jednocześnie mój kolega z gimnazjum, który o stażach naukowych może powiedzieć naprawdę sporo!
Staż naukowy brzmi dość poważnie. Może zacznijmy więc od tego, po co studentowi medycyny udział w takim stażu? Co może mu to dać? Na jak długo się wyjeżdża?
Staż naukowy brzmi dość poważnie, ponieważ taki właściwie jest. Zazwyczaj są to pobyty od miesiąca do dwóch lat w ośrodku zagranicznym, którego celem jest poszerzenie umiejętności naukowych, poznanie narzędzi pracy w tej dziedzinie. Mam tu na myśli zarówno techniki laboratoryjne, jak i programy komputerowe ułatwiające pracę naukowcom, które możemy wykorzystać przy prowadzeniu własnych badań w przyszłości.
W jaki sposób można wziąć udział w stażu naukowym? Mam wrażenie, że wielu osobom wydaje się to marzeniem niemal kosmicznym, niemożliwym do spełnienia.
Myślę, że jeżeli ktoś postawi sobie udział w stażu naukowym za cel, to krok po kroku spełniając poszczególne warunki spełni go. Opcji jest wiele.
Ofertę rekrutacji na staż naukowy mają w swojej ofercie uniwersytety, jednak często tylko dla studentów ostatnich lat. Student niezależnie od roku studiów może wyjechać na wymianę naukową za pośrednictwem Międzynarodowego Stowarzyszenia Studentów Medycyny IFMSA-Poland. Absolwentom polecam śledzić aktualności na stronie internetowej Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej (NAWA).
Poza tym możemy samodzielnie zawalczyć o staż, wysyłając własne CV bezpośrednio do ośrodka naukowego. Warto przy tym zaznaczyć, że dla studentów Szkół Doktorskich czasami pojawiają się dodatkowe oferty rekrutacyjne.
Czy organizacja takiego przedsięwzięcia jest zatem trudna? Jak wygląda taki wyjazd od strony praktycznej i finansowej?
Sama organizacja wiąże się z wypełnieniem wielu obowiązkowych dokumentów. Często ośrodek przyjmujący prosi o wykonanie wybranych badań zdrowotnych czy szczepień, ze względu na istniejące ryzyko infekcji w danym regionie świata. Na pewno kolejnym ważnym punktem jest zakwaterowanie. Czasami jest zapewnione przez stronę przyjmującą, a innym razem leży po stronie stażysty. Transport na miejsce w większości przypadków pokrywa stażysta, dlatego przed aplikacją warto orientować się w cenach biletów lotniczych.
Jeżeli jesteśmy przy temacie finansów, uważam, że dobrze wiedzieć o różnicy w kosztach życia między miastem, do którego chcemy się udać, a naszym bieżącym miejsce życia. (Tutaj polecam stronę numbeo.com).
Umiejętności językowe zazwyczaj są warunkiem, który należy spełnić by wziąć udział w rekrutacji, dlatego jest to podstawa. Świat nauki posługuje się językiem angielskim i to on zdecydowanie wiedzie prym.
A czy trzeba mieć np. własny wkład finansowy, dołączając do jakiegoś projektu?
Projekty naukowe zazwyczaj są finansowane z grantów, które swoim budżetem pokrywają koszty badania.
Skoro kwestie finansowe mamy już za sobą, przejdźmy do konkretów – jak znaleźć miejsce do odbycia stażu naukowego?
Uważam, że to jest kluczowe pytanie. Na wstępie chciałbym podkreślić, że każdy staż jest wartościowy. Zarówno ten w kraju ojczystym jak i za granicą, ponieważ daje możliwość poznania wyjątkowych osób. Kluczem do wartościowego stażu na pewno jest dobry ośrodek naukowy. Możemy to zweryfikować za pomocą dostępnych rankingów. Moim zdaniem nie jesteśmy ograniczeni pod względem wyboru miejsca. Nawet jeżeli nasza wymarzona instytucja w danym momencie nie prowadzi naboru, to dlaczego by nie spróbować wysłać podania? Świat nauki to świat, w którym cały czas jesteśmy wystawieni na ocenę, od rankingów rekrutacyjnych na staże po recenzowanie naszych artykułów naukowych, czy grantów. Aby otrzymać plon należy coś posadzić, w przeciwnym przypadku na pewno nie zbierzemy owoców. A radą na brak plonu jest tylko ponowne sadzenie. Wielokrotnie nasze wnioski czy artykuły będą odrzucane. W końcu trafimy jednak na miejsce, które uzna, że nasza wiedza i umiejętności są na odpowiednim poziomie.
A jak znaleźć dobrego supervisora? Skąd wziąć pomysł na projekt albo czy można dołączyć do projektu już istniejącego?
Moim zdaniem to jest najtrudniejsze. Nie podam recepty na wybór dobrego supervisora. Wskaźnikiem, który ocenia naukowców jest indeks Hirscha. Pamiętajmy tylko, że porównuje on naukowców w danej dziedzinie. Nie powinien być wykorzystywany do porównywania osób z różnych dziedzin nauki. Często niestety ma to miejsce, ponieważ nie wymyśliliśmy jeszcze lepszego narzędzia do tego celu. Często rekrutacja wygląda w ten sposób, że mamy podaną nazwę projektu i przydzielonego do tematu supervisora w danym ośrodku. To znacznie ułatwia wybór miejsca stażowego, ponieważ możemy kierować się tematyką, która leży w naszym kręgu zainteresowań.
A kiedy jesteśmy już na miejscu, jak to rzeczywiście wygląda? Bardzo się cieszę, że mogę zadać to pytanie osobie, która taki staż naukowy rzeczywiście ma za sobą!
Cóż, podczas mojego stażu znalazłem się w zupełnie obcym środowisku, sam wśród samochodów Hyundai (wym. „Hjon-de”), znaków alfabetu hangeul, pędzących na skuterach dostawców jedzenia i – na całe szczęście – bardzo serdecznych ludzi. Jednocześnie była to też kraina przepysznej kuchni, której na samą myśl już bardzo mi brakuje. Symbol na fladze koreańskiej – taegeuk, niebieskie yin i czerwone yang już na wstępie uczy, że Świat tworzą dwie przeciwstawne siły, symbolizujące równowagę.
W laboratorium spędzałem po 8h dziennie. Od początku uprzedzono mnie, że jestem zwolniony ze standardowego 10-godzinnego czasu pracy, zatem całkiem logicznym jest, że musiałem odmeldowywać się za 5 dziesiąta i wychodzić 5 po osiemnastej. Łatwo się więc domyślić, że Koreańczycy to naprawdę pracowity naród. Ale to również miejsce kontrastów. Co jakiś czas nachodziła mnie myśl, że w przeciągu kilku godzin mogę dostać się na lotnisko w Incheon. Polecę z niego w niemal każde miejsce na Ziemi. Z drugiej strony miałem świadomość, że na północy leży jedyne na świecie państwo totalitarne, które całkowicie odcina drogę lądową.
Każdego dnia pobytu kraj ten uparcie uświadamiał mi, że jest inny, zupełnie inny od wszystkich. I pokazał, że opłaca się kroczyć swoją własną drogą, czasami nawet pod prąd.
Z mgr. farm. Miłoszem Miedziaszczykiem rozmawiała lek. Jagoda Hofman-Hutna
Podobał Ci się ten artykuł? Teraz możesz postawić nam kawę! Wesprzyj nas klikając w link:
https://buycoffee.to/polkiwmedycynie