Chociaż dla studentów czas wakacyjnego odpoczynku trwać będzie jeszcze przez 1,5 miesiąca, to wraz z nadejściem wrześniowych dni myśli coraz częściej uciekają w stronę powrotu do rzeczywistości. Rzeczywistość ta może jednak być nieco bardziej ekscytująca dla tych, którzy zdecydowali się na przygodę z wymianą studencką i studiami za granicą. O tym, jak spełnić swoje marzenie o nauce na zagranicznej uczelni przeczytacie w dzisiejszym artykule.
O programie Erasmus pisałyśmy niedawno, przy okazji tematu praktyk zagranicznych. Wiele informacji związanych z organizacją wyjazdu zostało więc już przez nas przedstawionych i uporządkowanych. Zainteresowanych serdecznie zachęcam do zapoznania się z naszym wcześniejszym tekstem tutaj.
Chcę wyjechać za granicę… jak to zrobić?
Niestety, tak samo jak w przypadku wyjazdu na praktyki, tak i tu podstawą są formalności. Chociaż każda uczelnia w Polsce może rządzić się nieco innymi prawami, organizacja programu Erasmus+ pozostaje podobna. Pierwszym krokiem jest oczywiście proces rekrutacji. Pod uwagę brane są takie kwestie jak średnia ocen, posiadane certyfikaty językowe czy dodatkowe osiągnięcia. Na ich podstawie tworzona jest lista rankingowa. A czemu ona służy?
W przypadku wyjazdu na studia dowolność dotycząca miejsca wymiany jest nieco bardziej ograniczona niż przy organizacji praktyk klinicznych. Obowiązują bowiem tzw. “listy uczelni partnerskich”, co oznacza, że można wyjechać tylko tam, gdzie nasza uczelnia macierzysta nawiązała współpracę. W teorii możliwe jest nawiązanie takowej współpracy samodzielnie i “połączenie” dwóch uczelni. Jednak – jak łatwo się domyślić – jest to dość czasochłonny i wymagający proces. Właśnie dlatego zdecydowana większość osób decyduje się na jedną z uczelni znajdujących się na liście. A w zasadzie, na etapie rekrutacji, nie tylko na jedną, a nawet na trzy. To właśnie na podstawie listy rankingowej i otrzymanych punktów ustalane jest, dokąd może pojechać dany kandydat.
Program Erasmus+ oferuje wyjazdy o różnym czasie trwania. Można zdecydować się na jeden semestr (minimum 3 miesiące) lub cały rok akademicki. Jednak maksymalnie łączny czas spędzony za granicą nie powinien przekroczyć 12 miesięcy w przypadku studiów I i II stopnia dla danego cyklu studiów oraz 24 miesięcy w przypadku jednolitych studiów magisterskich. Zgodnie z ustaleniami biura Programu Erasmus+ działającego przy Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, wyjazd nie jest możliwy dla studentów ostatnich lat studiów. Jest to kwestia zależna od decyzji uczelni.
LA, PUZ… o co chodzi?
Z oczywistych względów organizacja wyjazdu za granicę obarczona jest wieloma formalnościami. Kiedyś uważałam, że każdy chociaż raz powinien spróbować studiów poza Polską. Dziś jestem zdania, że wymiana studencka nie jest dla każdego. Przede wszystkim dlatego, że wymaga samodzielności, elastyczności i może być stresującym, choć pięknym, doświadczeniem. Proces ten rozpoczyna się już po ogłoszeniu wyników rekrutacji. Mniej więcej od wiosny poprzedzającej wyjazd (w przypadku rozpoczęcia wymiany w semestrze zimowym) rozpoczyna się długi proces wymiany maili i dokumentów z uczelnią przyjmującą. A te niestety współpracują bardzo różnie i różny jest poziom ich zaangażowania. Przed przystąpieniem do procesu rekrutacji warto więc zasięgnąć rady od osób, które z wymiany w danym miejscu już wróciły, aby unikać uczelni, które nie są prostudenckie.
Spośród wielu dokumentów najważniejszymi są Learning Agreement (w skrócie LA) oraz Potwierdzenie Uznania Zaliczeń (PUZ). Oba te dokumenty to swego rodzaju umowa określająca, jakie przedmioty student będzie realizował na uczelni przyjmującej. Muszą one być oczywiście zgodne z programem studiów uczelni macierzystej i odpowiadać ilością punktów ECTS. Nie jest to łatwe, ponieważ organizacja studiów za granicą może wyglądać nieco inaczej. Znalezienie odpowiedników wszystkich przedmiotów o odpowiedniej ilości punktów wymaga wiele czasu i zaangażowania. Nie wszystkie zajęcia trzeba jednak realizować za granicą. Jeśli znalezienie odpowiednika staje się niemożliwe, część przedmiotów można odbyć w Polsce. Dopiero ustalenie programu studiów za granicą, ułożenie realizowanych przedmiotów, przeliczenie punktów ECTS i uzyskanie zgody obu stron (uczelni macierzystej i przyjmującej) pozwala nam – na chwilę – odetchnąć z ulgą i zacząć planować wyjazd.
Studia to nie wszystko
Wyjazd na zagraniczną uczelnię wiąże się z koniecznością organizacji wielu różnych aspektów życia, począwszy od przeprowadzki i organizacji mieszkania. To zwykle największe wyzwanie, szczególnie, gdy uczelnia nie umożliwia wynajęcia pokoju w akademiku. Pod uwagę trzeba również wziąć formalności związane z zamieszkaniem w obcym kraju (zameldowanie, opłaty) i kwestie finansowe. Podobnie jak w przypadku praktyk zagranicznych, program Erasmus+ oferuje dofinansowanie. Zależy ono od kraju, w którym odbywamy wymianę i nie zawsze jest w pełni wystarczające, aby pokryć wszystkie koszty życia. Warto mieć to na uwadze.
Ale wspomniane koszty życia zawierają w sobie również przyjemności! Chociaż staram się przedstawić rzetelnie wszystkie blaski i cienie wyjazdu z programem Erasmus+, to nie należy zapominać, że jest to też niesamowita przygoda i możliwość poznania ludzi z całego świata. W czasie wymiany organizowane są różne wydarzenia i wycieczki, co pozwala na nawiązanie ciekawych znajomości i poznanie kultury danego kraju. Jest to też oczywiście czas na rozwijanie swoich umiejętności językowych. Na ten aspekt warto zwrócić uwagę już na etapie rekrutacji. Jeśli uczelnia przyjmująca wymaga znajomości lokalnego języka, ryzykownym byłoby liczyć na możliwość otrzymania materiałów czy zdawania egzaminów w języku angielskim. Ostatecznie rok trzeba zaliczyć, zatem umiejętności językowe zdają się być jeszcze istotniejsze niż w przypadku praktyk klinicznych.
Słowem podsumowania
Wbrew temu, jakie wrażenie możecie odnieść po lekturze tego tekstu, bardzo polecam wyjazd na wymianę studencką. Sama spędziłam rok w Niemczech i była to dla mnie nie tylko wielka przygoda, ale też lekcja samodzielności i dorosłości. Po powrocie czułam się dużo pewniej. W sytuacjach kryzysowych mówiłam sobie “skoro na Erasmusie dałam radę, to teraz też sobie poradzę” 🙂 . Jest to więc zdecydowanie lekcja życia. Dobrze jest mieć tego świadomość. Mimo wszystko zachęcam Was do realizacji swoich marzeń w myśl zasady “Lepiej spróbować i żałować, niż żałować, że się nie spróbowało”.
Autorka: lek. Jagoda Hofman-Hutna
Podobał Ci się ten artykuł? Teraz możesz postawić nam kawę! Wesprzyj nas klikając w link:
https://buycoffee.to/polkiwmedycynie